Ograniczenie sprzedaży alkoholu od listopada do marca. Co to za pomysł?
Trwają prace nad zmianami w ustawie dotyczącej sprzedaży alkoholu. Do Senatu trafiły propozycje, które zakładają, że samorządy lokalne mogłyby czasowo ograniczać sprzedaż napojów procentowych. Chodzi konkretnie o okres jesienno-zimowy – od listopada do końca marca. Według pomysłodawców, takie rozwiązanie miałoby pomóc ograniczyć przypadki zgonów związanych z wychłodzeniem, szczególnie wśród osób, które były pod wpływem alkoholu.
Z danych policyjnych wynika, że w zimowych miesiącach wciąż dochodzi do dramatycznych sytuacji. Tylko w jednym z ostatnich sezonów zarejestrowano kilkadziesiąt zgonów spowodowanych wychłodzeniem, z czego część dotyczyła osób nietrzeźwych. Zwolennicy zmian przekonują, że nocne kupowanie alkoholu w tym okresie pogłębia problem, a lokalne ograniczenia mogłyby realnie wpłynąć na bezpieczeństwo mieszkańców.
Drugim ważnym elementem proponowanych zmian jest kwestia reklam alkoholu – a konkretnie piwa. Obecnie reklamy są zabronione do godziny 20, ale autorzy petycji chcą wydłużyć ten zakaz o kolejne dwie godziny. Celem jest zmniejszenie ekspozycji najmłodszych odbiorców na tego typu treści. Z danych wynika, że dzieci i młodzież coraz częściej sięgają po alkohol, a ograniczenie dostępu do reklam może być jednym z działań zapobiegawczych.
W praktyce samorządy już teraz mają wpływ na dostępność alkoholu – mogą regulować liczbę punktów sprzedaży, ich lokalizację czy godziny otwarcia. Nowe przepisy miałyby jednak poszerzyć ich kompetencje, dając możliwość reagowania na konkretne sytuacje sezonowe. Gminy mogłyby samodzielnie decydować, czy i kiedy ograniczyć sprzedaż – wszystko w zależności od lokalnych potrzeb i warunków.
Choć propozycje nie przewidują ogólnokrajowego zakazu, to już sam fakt, że takie rozwiązania trafiają do Senatu, pokazuje zmianę podejścia do polityki alkoholowej w Polsce. Czy nowe przepisy rzeczywiście wejdą w życie, zdecydują dalsze prace legislacyjne – ale już teraz widać, że temat budzi zainteresowanie zarówno w samorządach, jak i wśród opinii publicznej.