Gotówka w portfelu, dwie karty płatnicze w kieszeni. Szwedzki Bank Centralny radzi, jak przygotować się na najgorsze
Wyobraź sobie, że internet przestaje działać. Nie możesz zapłacić telefonem, kartą ani przelewem. Sklepy są otwarte, ale kasy milczą. Brzmi jak scenariusz filmu katastroficznego? Dla Szwecji to realne zagrożenie, na które już teraz przygotowuje się tamtejszy bank centralny – Riksbank.
W artykule opublikowanym na łamach „DN Debatt” prezes Riksbanku Erik Thedéen i jego zastępczyni Aino Bunge biją na alarm: w dobie cyberataków, wojen i kryzysów Szwedzi muszą być gotowi na blackout systemu płatniczego. A co z Polską? Czy my też powinniśmy zacząć chomikować gotówkę i nosić w portfelu dwie karty?
Offline to nowa norma
Szwecja, kraj znany z niemal całkowitego odejścia od gotówki na rzecz płatności cyfrowych, staje przed wyzwaniem. Riksbank chce, by najpóźniej do lata 2026 roku każdy Szwed mógł kupować chleb, leki czy paliwo kartą – nawet bez dostępu do internetu.
Jak? Dzięki funkcji offline zapisanej w chipie fizycznej karty. Żadnej płatności telefonem czy zegarkiem – w kryzysie liczy się stara, dobra plastikowa karta.
Ale to nie wszystko. Riksbank zaleca, by każdy miał w domu gotówkę na tydzień życia – w drobnych nominałach – i dwie karty od różnych wydawców. Po co? Żeby nie zostać z niczym, gdy jeden system padnie.
Lekcja z Ukrainy
Dlaczego Szwedzi nagle przypomnieli sobie o gotówce? Odpowiedź leży na wschodzie. Wojna na Ukrainie pokazała, że w chaosie konfliktu możliwość płacenia za podstawowe rzeczy – jedzenie, paliwo, leki – to fundament przetrwania. Ukraińcy, mimo bombardowań i przerw w dostawach prądu, mogli kupować i sprzedawać, bo system płatniczy działał.
Szwecja, patrząc na ten przykład, chce być gotowa na najgorsze. „Płatności to krwiobieg gospodarki” – piszą Thedéen i Bunge. A co, jeśli ten krwiobieg się zatnie?
Szwecja jest dumna ze swojej cyfrowej rewolucji – tam nawet babcie płacą telefonem. Ale ta nowoczesność ma ciemną stronę. Cyberataki, awarie IT czy przerwy w dostawach prądu mogą sparaliżować kraj. Wyobraźmy sobie: jeden wirus w systemie bankowym, a miliony ludzi nie mogą kupić jedzenia dla dzieci. Do tego dochodzi krucha infrastruktura gotówkowa – w Szwecji transportem pieniędzy zajmuje się głównie jedna firma, Loomis. Jeśli ona zawiedzie, gotówki nie będzie ani w bankomatach, ani w sklepach.
Trzy kroki do bezpieczeństwa
Riksbank ma plan. Po pierwsze, banki i sieci kartowe (Visa, Mastercard) mają do 2026 roku wprowadzić powszechną możliwość płacenia offline.
Po drugie, rząd powinien zmusić sklepy do przyjmowania gotówki za podstawowe towary i zadbać o stabilność jej obiegu.
Po trzecie – i tu rola dla zwykłych ludzi – każdy musi wziąć sprawy w swoje ręce. Trzymać gotówkę w szufladzie, używać jej od czasu do czasu, by sklepy nie zapomniały, jak wygląda banknot, i mieć dwie karty od różnych wydawców. Plus: pamiętać kody PIN. Bo bez internetu apka w telefonie nie pomoże.
A co z Polską?
W Polsce wciąż płacimy gotówką częściej niż Szwedzi, ale i u nas cyfryzacja galopuje. Blik, karty, przelewy – to codzienność. Ale czy jesteśmy gotowi na kryzys?
Gdyby jutro padł internet, czy mielibyśmy czym zapłacić za chleb? Szwedzki przykład każe się zastanowić. Może warto wziąć przykład z sąsiadów z Północy i już dziś wrzucić do portfela trochę banknotów „na czarną godzinę”? I może drugą kartę – tak na wszelki wypadek?
Szwedzi pokazują, że nowoczesność nie zwalnia nas z myślenia o najgorszym. Wojna, cyberatak czy zwykła awaria – w każdej z tych sytuacji dostęp do pieniędzy może zadecydować o przetrwaniu. „Gotowość systemu płatniczego to odporność społeczeństwa” – piszą szwedzcy bankowcy. I choć Polska nie jest jeszcze na etapie Szwecji, warto zadać sobie pytanie: czy nasz portfel jest gotowy na kryzys? Bo kiedy światła zgasną, ani Blik, ani apka nas nie uratują. Może czas wrócić do korzeni – i do gotówki.