Wielka Brytania: O termin u dentysty jest tak trudno, że już co dziesiąty Anglik sam „leczy” swoje zęby
Stomatologia w rodzaju „zrób to sam” staje się coraz bardziej powszechna w Wielkiej Brytanii. Brytyjczycy muszą wyrywać sobie zęby szczypcami, mocować korony za pomocą superglue, a w najlepszym wypadku wyjeżdżać za granicę w celu leczenia zębów. Problem urósł do tych rozmiarów, że skrzynki odbiorcze polityków są wypełnione skargami od wyborców niezadowolonych z braku dostępu do niedrogiej opieki dentystycznej – donosi Washington Post.
W czwartek Brytyjczycy pójdą do urn. Co zaskakujące, to właśnie stomatologia, która stanowi niewielką część budżetu NHS. stała się jedną z najważniejszych kwestii w nadchodzących wyborach. Premier Rishi Sunak z Partii Konserwatywnej i Keir Starmer z Partii Pracy dyskutowali na ten temat stomatologii w debatach telewizyjnych na żywo. O opiece dentystycznej wspominają w swoich programach wyborczych wszystkie główne partie polityczne.
Dzieci i osoby o niskich dochodach są zwolnione z opłat za opiekę dentystyczną w ramach NHS, podczas gdy większość dorosłych płaci stawkę subsydiowaną. Jak się jednak okazuje, umówienie się na wizytę u dentysty w ramach NHS może być trudne. Na wolny termin u dentysty w ramach NHS (brytyjski odpowiednik NFZ) trzeba czekać wiele miesięcy, zaś prywatna wizyta potrafi kosztować kilka tysięcy funtów. Na początku tego roku policja musiała nawet zapanować nad tłumem, który zebrał się przed nowo otwartą przychodnią dentystyczną w Bristolu.
Wyrywanie zębów za granicą lub… w domu
Już 10 procent Brytyjczyków twierdzi, że samodzielnie przeprowadzało zabiegi stomatologiczne. Washington Post przytacza historię Brytyjki, która zmagała się z ostrym bólem zęba i była zmuszona „wziąć sprawy w swoje ręce”
Powiedziała, że zadzwoniła do ponad 50 dentystów NHS w promieniu 70 mil od Peterborough, dużego miasta położonego najbliżej jej wioski, ale żaden z dentystów nie przyjmował nowych pacjentów
– czytamy na łamach Washington Post.
W Anglii działa około 11 tys. gabinetów dentystycznych. Działają one jak małe firmy, a wiele z nich zapewnia zarówno opiekę prywatną jak i w ramach NHS. Dentyści twierdzą jednak, że mają trudności z pokryciem kosztów leczenia z pieniędzy rządowych, co zmusza ich do przechodzenia na prywatną praktykę.
Ankieta BBC przeprowadzona w 2022 r. wykazała, że aż 90 procent gabinetów dentystycznych nie przyjmuje nowych dorosłych pacjentów NHS. Zeszłego lata w raporcie komisji parlamentarnej stwierdzono, że konieczna jest „pilna” reforma. Partia Pracy, która prawdopodobnie wygra wybory, jest postrzegana przez wyborców jako poważniejszej podchodząca do problemów w NHS. Analitycy twierdzą jednak, że potrzebne są większe zmiany niż te zapisane w programach partyjnych.
Niektórzy mieszkańcy Wielkiej Brytanii uważają, że leczenie stomatologiczne za granicą jest szybsze i tańsze. Washington Post przytacza historię Rasela Syeda, 44-letniego szefa kuchni, który mieszka naprzeciwko dentysty NHS. Kiedy jednak złamał ząb, dowiedział się, że wizyta u dentysty NHS będzie kosztować około 2500 dolarów, a czekać na nią będzie musiał… prawie rok. Jeszcze droższa była wizyta u prywatnego dentysty, który zażądał aż 6300 dolarów. Kiedy ból stał się nie do zniesienia, Syed zarezerwował lot w obie strony do Bangladeszu, gdzie się urodził i od razu udał się do dentysty. Lot i zabieg kosztowały go około tylko 1300 dolarów.
Wielu Brytyjczyków w celach dentystycznych podróżuje też do Turcji. Nie ma na ten temat oficjalnych danych. W 2019 r. jedna z najbardziej znanych klinik dentystycznych w Stambule miała zaledwie 15 brytyjskich pacjentów, ale w 2023 r. liczba ta wzrosła do 2200, a w 2024 r. ma osiągnąć 5500 – czytamy w artykule na ten temat opublikowanym na łamach The Conservation
MD/źródło: Washington Post, The Conservation