Czy Polska była naiwna wobec Ukrainy?
W kontekście polsko-ukraińskich relacji, które od 2022 roku zyskują coraz więcej uwagi opinii publicznej, pojawia się pytanie: czy Polska była naiwna, udzielając Ukrainie tak dużego wsparcia militarnego i politycznego? Według dr Daniela Szeligowskiego, Kierownika Programu Europa Wschodnia w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych, decyzja o pomocy Ukrainie była uzasadniona i trafna, choć ostatnie wydarzenia budzą pewne wątpliwości.
Na początku 2022 roku, Polska stanęła przed dylematem, jak zareagować na rosyjską inwazję na Ukrainę. Ostatecznie decyzja o wsparciu Kijowa została podjęta szybko i obejmowała dostawy sprzętu wojskowego. Zdaniem Szeligowskiego, była to decyzja nie tylko słuszna z punktu widzenia strategicznego, ale również finansowego:
Decyzja o tym, żeby pomóc Ukrainie wiosną 2022 roku, wysłać sprzęt wojskowy, była absolutnie trafna, nie tylko ze względów strategicznych, ale również finansowych. Te koszty, które ponieśliśmy, w przełożeniu na zyski – czyli obronę Ukrainy i zniszczenie pierwszego rzutu rosyjskiej armii – z punktu widzenia budżetu państwa polskiego to były grosze.
Mimo pozytywnych efektów wsparcia dla Ukrainy, ostatnie wypowiedzi ukraińskich polityków skłaniają do refleksji nad stanem relacji między obu krajami. Pojawiają się pytania, czy Polska nie miała zbyt wysokich oczekiwań wobec Kijowa, oraz czy te oczekiwania mogły nie zostać spełnione ze względu na zewnętrzne uwarunkowania, takie jak trwająca wojna. Szeligowski zaznacza jednak, że Polska nie była naiwna:
W momencie, w którym tej pomocy udzielaliśmy, takich oczekiwań nie mieliśmy. Można było tę pomoc spieniężyć w sposób inny, przekuć na zyski na Ukrainie, ale to się nie stało. Wydaje mi się, że brakowało woli politycznej po stronie polskiej i przyzwolenia społecznego na to, żeby prowadzić wobec Ukrainy politykę transakcyjną.
Na pytanie o aktualny stan relacji między Warszawą a Kijowem, Szeligowski odpowiada, że pewne napięcia są normą w tych stosunkach. Przypomina, że napięcia w polsko-ukraińskich relacjach są obecne od 2014 roku i nie powinny nas dziwić:
Pogorszenie relacji polsko-ukraińskich nie jest jakąś aberracją. Raczej wracamy do normy. Napięcia w stosunkach polsko-ukraińskich były normą, począwszy od 2014 roku, zarówno za prezydentury Poroszenki, jak i teraz, za prezydentury Zełenskiego.
Mimo wszystko, kwestia strategiczna pozostaje kluczowa. Obrona Ukrainy to sprawa fundamentalna, a polityka historyczna, choć istotna, powinna być drugorzędna wobec tego wyzwania. W ocenie Szeligowskiego, choć atmosfera między oboma krajami gęstnieje, Polska nadal ma przewagę strategiczną:
Polska jest stroną silniejszą. Ta asymetria potencjału jest ewidentna, w związku z czym mamy więcej instrumentów nacisku na stronę ukraińską.
Z jego perspektywy, ewentualne podniesienie kosztu politycznego dla Kijowa, np. poprzez wykorzystanie kwestii nierozwiązanych problemów historycznych w kontekście negocjacji akcesyjnych z Unią Europejską, jest możliwe. Wszystko jednak zależy od woli politycznej Polski oraz przyzwolenia społecznego na taką strategię. Obecnie, zdaniem Szeligowskiego, kluczowe jest zrozumienie, że Ukraina, choć pragmatyczna i kierująca się doraźnymi interesami, pozostaje istotnym partnerem. Na tej podstawie Polska powinna kontynuować dialog z Kijowem, pamiętając o swojej przewadze strategicznej i o tym, że rozwiązanie problemów historycznych to wyzwanie długofalowe.