Flagi USA i UE na masztach, niebo, budynek

Czy agresywna polityka celna Trumpa może paradoksalnie pomóc Europie?

24.03.2025
Redakcja
Czas czytania: 3 minut/y

Główne hasło polityki Donalda Trumpa „Make America Great Again” w rzeczywistości przyniosło efekt przeciwny do zamierzonego na amerykańskich rynkach finansowych. Giełdy w USA, które przez półtorej dekady dominowały na świecie, obecnie przechodzą korektę. Tymczasem Europa, reagując na politykę Trumpa, przestawiła się z modelu oszczędnościowego na szeroko zakrojoną stymulację gospodarczą. Pierwsze pozytywne rezultaty są już widoczne na europejskich rynkach, co budzi nadzieje na trwałą hossę, choć nie ma na to gwarancji.

Inwestycja 100 dolarów w indeks S&P 500 pod koniec 2008 roku przyniosłaby dziś 920 dolarów z reinwestowanymi dywidendami – tak wynika z danych London Stock Exchange Group. Dla porównania, ta sama kwota ulokowana w indeksie MSCI Europe dałaby zaledwie 339 dolarów. Jednak w ostatnim roku tendencje się odwróciły, a hegemonia USA osłabła. Nowe cła, kwestionowanie sojuszy i transatlantyckich porozumień handlowych przez administrację w Waszyngtonie szkodzi tamtejszym rynkom, a jednocześnie mobilizuje Europę do samodzielnego stawienia czoła wyzwaniom i dalszego rozwoju. Czy hasło „Make Europe Great Again” pasuje do zapowiadanych inwestycji i polityk?

Ekonomiczne otrzeźwienie

Sygnały nadchodzącej słabości amerykańskich giełd, takich jak NYSE czy S&P, były widoczne jeszcze przed prezydenturą Trumpa. Ruchir Sharma z Rockefeller International pisał w „The Financial Times” o „przesycie inwestorów, przewartościowaniu i przecenianiu Ameryki”, wskazując na symptomy bańki – np. fakt, że rynki USA stanowiły 70 proc. światowego indeksu giełdowego, choć ich PKB to tylko 27 proc. globalnego. Polityka celna Trumpa pogłębiła te obawy: atakowanie sojuszników, chaotyczne podejście do ceł i brak zdecydowania utrudniają planowanie inwestycji. Co więcej, w USA narasta ryzyko inflacji, a nawet stagflacji, co może dodatkowo obciążyć gospodarstwa domowe w obliczu słabnącego rynku pracy i wzrostu płac.

Podczas gdy amerykańskie giełdy zmagały się z niepewnością, Europa zaczęła wybudzać się z gospodarczego marazmu. W minionym roku dwie największe gospodarki UE – Francja i Niemcy – borykały się z problemami: kryzysem politycznym i trudnościami budżetowymi we Francji oraz kurczeniem się PKB w Niemczech. Wielka Brytania poza UE tkwiła w stagnacji. Osłabienie sojuszy i cła na eksport do USA zmusiły jednak Europę do działania, a trudne warunki polityczne stały się impulsem do ogłoszenia ambitnych planów gospodarczych.

Obietnice kontra realia

Po pierwsze, nowe inicjatywy dotyczą sektora zbrojeniowego. Europejscy przywódcy planują przeznaczyć 800 mld euro na obronność i bezpieczeństwo. Przyszły kanclerz Niemiec zapowiedział renegocjację limitów zadłużenia, by zainwestować 200 mld euro w ten sektor oraz 500 mld euro w infrastrukturę. Efekt? Akcje Rheinmetall, największego niemieckiego producenta uzbrojenia, wzrosły od początku roku o ponad 100 proc. Rozwój zbrojeniówki może też napędzić inne branże, np. motoryzację – Volkswagen już deklaruje gotowość do produkcji pojazdów wojskowych.

Po drugie, podczas gdy w USA innowacje koncentrują się na technologiach, w Europie prym wiedzie opieka zdrowotna. Przykładem jest Novo Nordisk, producent Ozempicu. Sharon Bell z Goldman Sachs przewiduje dobre perspektywy dla tego sektora. Europa zyskuje też na stabilności politycznej – francuski parlament uchwalił budżet, a kontynent niemal jednogłośnie wspiera Ukrainę, mobilizując na ten cel zasoby. Polityka fiskalna sprzyja wzrostowi: Europejski Bank Centralny i Bank Anglii obniżają stopy procentowe, a inflacja zbliża się do celu. Optymizm widać na giełdach – od początku roku Stoxx Europe 600 wzrósł o 8 proc., niemiecki DAX o 14,6 proc., brytyjski FTSE 100 o 6,2 proc., a polski WIG30 aż o 22,1 proc.

Pesymistycznym akcentem jest ryzyko wojny handlowej wywołanej cłami, która mogłaby zaszkodzić wszystkim stronom, w tym USA. Trump może jednak wycofać się z ceł, jeśli osiągnie cele negocjacyjne. Timur Turlov, CEO Freedom24, przewiduje:

Wydaje mi się, że w niedalekiej przyszłości głowy wielu państw zaczną negocjować z Ameryką, pozwalając jej zdobyć korzystne warunki. Zniesienie taryf celnych będzie wtedy równie zdecydowane, co obecne groźby. USA jest największą gospodarką świata i nie zmieni się to w trakcie tej kadencji, a po czasie obecnych turbulencji, poza obcinaniem wydatków publicznych powinny nadejść obniżki podatków i stymulowanie przedsiębiorczości 

Odbicie USA po korekcie mogłoby zakończyć korzystny okres dla Europy, przyciągając kapitał z powrotem za ocean. Europa musi spełnić swoje obietnice lub przynajmniej udowodnić zdolność do ich realizacji. Aby stać się „Wielką” na giełdach, europejscy liderzy muszą działać zdecydowanie – inwestować i deregulować, by wykorzystać obecną hossę lub ją przedłużyć.

Masz temat, o którym powinniśmy napisać? Skontaktuj się z nami!
Opisujemy ciekawe sprawy nadsyłane przez naszych czytelników. Napisz do nas, opisz dokładnie fakty i prześlij wraz z ewentualnymi załącznikami na adres: redakcja@pkb24.pl.
REKLAMA
REKLAMA