Chcieli zakazać lichwy, przypadkiem zduszą e-commerce

14.12.2021
Łukasz Kowalczyk
Czas czytania: 2 minut/y

Resort sprawiedliwości, walcząc z lichwiarzami, może ubić płatności odroczone w internecie albo skłonić firmy do omijania prawa – pisze Puls Biznesu.

Ministerstwo Sprawiedliwości chce, żeby projekt tzw. ustawy antylichwiarskiej trafił pod obrady Sejmu już na najbliższym posiedzeniu. Prowadzący projekt Marcin Warchoł jest jednak głuchy na coraz głośniejsze głosy krytyki, które dobiegają już nie tylko z branży finansowej, ale też od przedstawicieli handlu elektronicznego.


W uzasadnieniu do ustawy antylichwiarskiej MS powtarza wielokrotnie przykłady dłużników, którym odebrano domy, bo nie byli w stanie spłacić gigantycznych odsetek. Jednak jak się okazuje w zasadzie wszystkie przykłady wymieniane przez twórców projektu odnoszą się do stanu prawnego sprzed sprzed 10, a nawet 20 lat i zupełnie nie przystają do obecnej sytuacji na rynku kredytu konsumenckiego.


200 zł czy 200 tysięcy zł? Formalności takie same!

Negatywnie na temat regulacji wypowiadają się podmioty oferujące odroczone płatności. Największy gracz na tym rynku, Allegro Pay, szacuje wartość finansowania udzielonego klientom pod konkretne zakupy na 20 mld zł. Dla porównania łączna wartość rynku pożyczek – tradycyjnych, czyli udzielanych w domu klienta lub w placówce, oraz internetowych – wynosi około 9 mld zł rocznie. Tymczasem rynek odroczonych płatności dopiero się rozkręca. Działają na nim też Twisto, należące do australijskiej grupy Zip, i rodzime PayPo, a od niedawna Allegro Pay oraz światowy potentat Klarna.- czytamy w Pulsie Biznesu.


Pomimo głosów krytyki wiceminister Marcin Warchoł jest bardzo dumny z przygotowanej przez siebie ustawy. Fot: MS

Jak pisze Puls Biznesu regulacje autorstwa resortu sprawiedliwości zupełnie nie przystają do specyfiki tego rynku. Izba Gospodarki Elektronicznej (e-Izba) w stanowisku dotyczącym projektu stwierdza, że ustawa wprowadza wymagania, które „mogą uniemożliwić firmom pożyczkowym skuteczną działalność, szczególnie online”. Chodzi głównie o szereg obowiązków związanych z weryfikacją zdolności kredytowej klienta i jego sytuacji finansowej. Dotyczy on wszystkich pożyczek, niezależnie od ich wysokości i przeznaczenia. e-Izba zwraca uwagę, że firmy finansujące zakupy w internecie przyznają klientom niewielkie limity, które często mają charakter transakcyjny i nie wynikają z potrzeb kredytowych nabywcy. Szacunkowa przeciętna wartość finansowania w e-commerce wynosi 200 zł. Z tego połowa to pożyczki, a połowa płatności odroczone.

Zgodnie z zapisami projektu przed każdym zakupem online, sfinansowanym z pożyczki lub odroczonej płatności, firma będzie musiała sprawdzić klienta w bazach danych, dowidzieć się, jakie ma wydatki, i poprosić o zaświadczenie o dochodach. „Dla kredytów na niskie kwoty, dla których dane o dochodach czy wydatkach nie mają praktycznie żadnego znaczenia, zbieranie tak wrażliwych danych jest nieadekwatne z punktu widzenia celu realizowania tego obowiązku (badanie zdolności do spłaty zobowiązania przez konsumenta) oraz ochrony danych osobowych konsumenta” – wskazuje e-Izba.


W opinii firm zrzeszonych w izbie skutki mogą okazać się odwrotne do zamierzonych: zamiast zwiększyć przejrzystość rynku, ustawa sprawi, że duża jego część znajdzie się poza wszelkim nadzorem: „W przypadku jej wejścia w życie spodziewamy się pogłębienia trendu omijania regulacji związanych z kredytem konsumenckim (np. poprzez model oparty na faktoringu)”. W efekcie zmniejszy się liczba transakcji raportowanych do BIK, co zaciemni obraz rynku, utrudniając bankom i sektorowi pożyczkowemu ocenę rzeczywistej sytuacji finansowej klientów. – podaje Puls Biznesu.

Oprac: MoS / PB.pl

Masz temat, o którym powinniśmy napisać? Skontaktuj się z nami!
Opisujemy ciekawe sprawy nadsyłane przez naszych czytelników. Napisz do nas, opisz dokładnie fakty i prześlij wraz z ewentualnymi załącznikami na adres: redakcja@pkb24.pl.
REKLAMA
REKLAMA