Stare nowego początki
Mijająca kadencja Sejmu (2015-2019) dostarczała nam pod względem zmian w podatkach dochodowych wielu wrażeń. Wiele stabilnych od wielu lat instytucji tym razem nie uniknęło reformy. I nie chodzi tylko o zmiany „na gorsze” (z czyjej perspektywy gorsze?). Kwota wolna od podatku w PIT nie zmieniana od 2008 r. została całkowicie zreformowana – podwyższona dla jednych, obniżona dla innych. Również podstawowa stawka podatku PIT zmieniła się po raz pierwszy od 2009 r. i to – ku zaskoczeniu wielu – spadła (choć symbolicznie) z 18 do 17%. Zryczałtowane koszty uzyskania przychodu przy umowie o pracę zmieniły się (wzrosły) po raz pierwszy od 2007 r. Wprowadzona nowa stawka CIT 9% objęła co prawda nielicznych, ale warto odnotować, że to pierwsza zmiana stawki CIT od 2004 r.
Nowa kadencja Sejmu zapowiada się na jeszcze ciekawszą pod względem legislacji podatkowej niż poprzednia. Przy czym ze względu na prawdopodobną kohabitację prorządowego Sejmu z opozycyjnym Senatem, niemożliwe już będzie uchwalanie zmian w podatkach w ciągu kilku dni. Senat jest władny zablokować dowolną nowelizację na 30 dni i zapewne będzie chciał z tego uprawnienia korzystać. Oznacza to, że nie będzie już w tym roku żadnych poważnych zmian w podatkach dochodowych – te bowiem muszą być opublikowane do końca listopada roku poprzedzającego ich wejście w życie.
Fakt, że w mijającym roku nie doszło do kolejnej kompleksowej nowelizacji ustaw o podatkach dochodowych, co było już niemal tradycją od początku III RP, może być zatem zaskakujący. Wpływ na to niewątpliwie miał kalendarz wyborczy i niechęć do ponownego rozgrzewania emocji towarzyszącym tym zmianom. Można przypuszczać, że rząd liczył na szybkie nowelizacje już po wyborach, nie spodziewając się zmiany układu sił w parlamencie.
Problem w tym, że zmiany w PIT i CIT są konieczne, bowiem niektóre wprowadzone w ubiegłych latach poprawki są ewidentnie wadliwe, niemożliwe do praktycznego stosowania. Głównym przykładem są przepisy o podatku u źródła. Są one sformułowane w tak niejasny sposób, że nikt, włącznie z Ministerstwem Finansów nie jest pewny jak przedsiębiorcy mają się wywiązać z postawionych w nich wymogów. Dowodem na to jest treść projektu „objaśnień podatkowych”, w których ministerstwo samo przyznało, że w przepisach są luki niemożliwe do wypełnienia. Fakt, że ostateczna wersja „objaśnień” się nie ukazała jest znamienny. Można się spodziewać, że temat ten ulegnie wkrótce dezaktualizacji.
Oczywiście zmiany w tym zakresie są nadal tylko pudrowaniem przestarzałych ustaw o podatkach dochodowych. Temat całkowitej reformy tych regulacji, w tym postulowanego od wielu lat rozdzielenia podatku od dochodów osobistych od podatku od dochodów z działalności gospodarczej po wyborach najprawdopodobniej wróci. Nie wiadomo jeszcze czy podatek Belki znajdzie się w odrębnej ustawie, ale z pewnością nie utrzyma się on w obecnej, niezmienianej od przeszło 15 lat formie.
Choć bardzo wiele zmian wprowadzonych w podatkach w mijającej kadencji parlamentu było co najmniej dyskusyjnych, to jednak nie można odmówić rządzącym przynajmniej gotowości do wprowadzania zmian w przestarzałej strukturze podatkowej legislacji. Pozostaje mieć nadzieję, że do chęci zmian dojdzie w kolejnej kadencji także refleksja nad ich skutkami. Wymuszony niejako wolniejszy tryb prac parlamentarnych może wbrew pozorom przynieść pozytywne skutki jeśli chodzi o jakość stanowionego prawa.
Oprac: RW