Niemieccy aktywiści doprowadzą do wyłączenia elektrowni zaopatrującej miliony Polaków?
Niemiecka organizacja ekologiczna złożyła skargę do Komisję Europejską na kopalnię Turów. Aktywiści twierdzą, że Czesi podpisując umowę z Polską wyrazili zgodę na „dalsze nielegalne wydobycie”. Tymczasem w Niemczech uruchomiono wyłączone wcześniej elektrownie węglowe, na co zgodzili się nawet politycy Zielonych. Usuwa się nawet turbiny wiatrowe, by umożliwić dalszą eksploatację kopalni.
Niemiecka organizacja ekologiczna BUND oraz Greenpeace zażądały od Komisji Europejskiej wszczęcia postępowania w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego dotyczącego czesko-polskiej umowy o wydobyciu odkrywkowym węgla brunatnego.
W lutym zawarte zostało dwustronne porozumienie między Warszawą i Pragą. W ramach rekompensaty Polska wypłaciła Czechom 45 mln euro, a w zamian nasi południowi sąsiedzi wycofali swoją skargę z TSUE.
Umożliwiło to dalszą pracę kopalni Turów. Zaopatruje ona pobliską elektrownię, która odpowiada za 6-8 proc. produkcji energii w Polsce. Jej obecna moc zainstalowana to 2029 GW. W ubiegłym roku wyprodukowała 10,6 TWh energii elektrycznej netto.
Zamknięcie kopalni Turów wiązałoby się nierozerwalnie z natychmiastowym wyłączeniem pobliskiej elektrowni. To z kolei bezpośrednio uderzyłoby w bezpieczeństwo energetyczne Polski i stworzyło zagrożenie dla dostaw energii dla milionów Polaków
Pękające domy
Według eko-aktywistów z organizacji BUND i Greenpeace działalność kopalni w pobliżu trójkąta granicznego między Niemcami, Polską i Czechami spowodowała drastyczny spadek poziomu wód gruntowych, zakłócając zaopatrzenie w wodę w regionie.
Prace w kopalni miały też doprowadzić do uszkodzeń budynków – na wielu domach mieszkalnych pojawiły się pęknięcia.
Po tym, jak Polska i Czechy zawarły dwustronne porozumienie, w sprawę nie może już ingerować Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Dlatego aktywiści złożyli skargę do Brukseli.
Podpisując umowę, Czesi przystali na dalsze nielegalne wydobycie i mają teraz zawiązane ręce
– twierdzi Petra Kalenska, prawniczka która zajmuje się skargą do KE.
Niemiecki powrót do węgla
W czasie gdy niemieccy eko-aktywiści protestują przeciwko kopalni Turów, w Niemczech na nowo uruchamiane są elektrownie węglowe.
Niemcy chcą uruchomić elektrownie węglowe o łącznej mocy około 3 GW przed sezonem zimowym
– podaje Bloomberg.
W sumie w ramach planu przywracania ich do użytku, Niemcy planują uruchomić 6,9 GW elektrowni opalanych węglem kamiennym i 1,9 GW opalanych węglem brunatnym. Przedłużenie ich pracy ma nastąpić do końca marca 2024 roku.
Co można uznać za zaskakujące, organizacja ekologiczna Greenpeace poparła tą decyzję i uznała ją, za niezbędny krok:
Ponowne włączanie elektrowni węglowych jest czymś smutnym, ale nieodzownym. Aby wyzwolić się z zawinionej przez polityków zależności od dostaw gazu Putina musimy krótkoterminowo wrócić do elektrowni węglowych
– twierdzi Karsten Smid, klimatolog i ekspert Greenpeace.
Oprócz tego spółka RWE planuje usunąć osiem turbin wiatrowych aby móc dalej wydobywać węgiel brunatny w kopalni odkrywkowej Garzweiler. Ma to potrwać aż do 2030 roku.
Niemcy zadeklarowali osiągnięcie neutralności klimatycznej do roku 2045. Do 2035 mają zmniejszyć emisje aż 65 proc. w porównaniu z rokiem 1990. Eksperci twierdzą jednak, że osiągnięcie powyższych założeń będzie możliwe tylko przy podwojeniu rocznej redukcji emisji. Tymczasem Niemcy przedłużają pracę elektrowni węglowych, co tylko oddala je od osiągnięcia zeroemisyjności.
MD