Koniec przywilejów dla elektryków? Austria wprowadza nowy podatek
Kierowcy samochodów elektrycznych w Austrii muszą przygotować się na zmiany. Władze kraju zapowiedziały wprowadzenie podatku, który obciąży właścicieli „zielonych” pojazdów. Jego wysokość będzie zależna od mocy oraz masy auta, a środki zasilą budżet na infrastrukturę drogową i energetyczną. To kolejny dowód na to, że mit darmowej elektromobilności właśnie się rozpada.
Przez lata rządy europejskich państw dopłacały miliardy euro do promowania samochodów elektrycznych, kusząc kierowców dotacjami i ulgami podatkowymi. Zwolnienia z akcyzy, tańsze ubezpieczenia, darmowe parkowanie – to tylko niektóre z benefitów, które miały przekonać obywateli do porzucenia silników spalinowych. Teraz okazuje się, że ta polityka ma swoje granice. Austria, podobnie jak inne kraje, zaczyna liczyć koszty tej „zielonej rewolucji” i przerzuca je na obywateli.
Nowy podatek – ile zapłacą kierowcy?
Austriacki rząd uzależnił wysokość nowej daniny od mocy oraz masy pojazdu. Właściciele elektryków zapłacą od 0,25 do 0,45 euro za każdy kilowat mocy, a dodatkowo obciążeni zostaną opłatą zależną od wagi auta – im cięższy pojazd, tym wyższa stawka. To uderza zwłaszcza w popularne SUV-y i większe modele elektryczne, które ważą nawet ponad dwie tony. Co więcej, podatek obejmie zarówno nowe rejestracje, jak i już używane samochody, co sprawia, że wielu właścicieli elektryków nagle znajdzie się w trudnej sytuacji.
Dotychczasowy system faworyzował elektryki, ale rząd nie może dłużej ignorować faktu, że wpływy z akcyzy i podatków paliwowych dramatycznie spadają. Właściciele aut spalinowych od lat finansują infrastrukturę drogową poprzez wysokie podatki od paliwa, podczas gdy użytkownicy elektryków korzystali z tych samych dróg praktycznie za darmo. Wprowadzenie nowej opłaty to przyznanie, że „zielona” motoryzacja nie jest wcale tańsza i wymaga solidnego wsparcia budżetowego – wsparcia, które teraz mają zapewnić sami kierowcy.
Ekologiczna hipokryzja
Producenci aut elektrycznych i organizacje ekologiczne biją na alarm – ich zdaniem nowy podatek zniechęci ludzi do kupowania „zielonych” samochodów. Już teraz ceny niektórych elektryków są wyższe niż aut spalinowych, a dodatkowe opłaty mogą zahamować ich sprzedaż. Wystarczy spojrzeć na przykład Norwegii, gdzie po wprowadzeniu podobnych regulacji sprzedaż samochodów elektrycznych spadła do rekordowo niskiego poziomu. Wychodzi na to, że „ekologiczne” rozwiązania są atrakcyjne tylko wtedy, gdy są dotowane z budżetu państwa.
Na razie polski rząd nie mówi otwarcie o wprowadzeniu podobnego podatku, ale biorąc pod uwagę trendy w Europie, można przypuszczać, że to tylko kwestia czasu. Zwłaszcza że państwo również zacznie odczuwać ubytek wpływów z akcyzy paliwowej.