Nord Stream

Pół wieku uzależniania Berlina od rosyjskiego gazu. Teraz Niemcy boją się drogiej zimy

04.11.2022
Redakcja
Czas czytania: 3 minut/y

Niemcy płacą wysoką cenę za oparcie swojego importu o rosyjskie surowce. Nikt inny w Europie nawet nie zbliżył się do tej ilości gazu, jaki nasi sąsiedzi brali z Rosji. Niemcy kierowali się przede wszystkim niską ceną. Teraz boją się nadchodzącej zimy.

Tylko w 2021 roku Niemcy zaimportowali z Rosji ponad 56,2 mln m3 gazu. Był to największy wynik w Europie. Następni byli Włosi, z niemal dwukrotnie niższym wynikiem (29,2 mln). Reszta państw pozostawała daleko w tyle za Berlinem.

Decydując się na oparcie na Rosji tak dużej części swoich dostaw gazu Niemcy kierowali się przede wszystkim jednym czynnikiem – ceną. Jak powiedział ekspert MIT Energy Initiative, Tim Schittekatte:

Sposród zagranicznych dostawców gazu Rosja po prostu sprzedawała najtańszy. Zamiast dywersyfikować dostawców, dywersyfikowano ścieżki importu rosyjskiego gazu.

Pół wieku uzależniania

Początki uzależniania się Niemiec od rosyjskiego gazu sięgają 1970 roku. Wtedy to wynegocjowano budowę pierwszego dużego gazociągu łączącego ZSRR i Niemcy zachodnie.

Decyzja ta była pochodną „Ostpolitik” – zapoczątkowanej przez Willy’ego Brandta polityki zbliżania się RFN do państw bloku wschodniego. W następnych dekadach, szczególnie po upadku komunizmu, Niemcy realizowali wobec Rosji politykę “Wandel Durch Handel” – wykorzystywania relacji ekonomicznych do wywierania wpływu politycznego.

Na początku lat 70. też ówczesny szef departamentu gazu w niemieckim ministerstwie gospodarki, Norbert Plesser, stwierdził, że Niemcy nigdy nie zgodzą się na oparcie nawet 10 proc. swoich dostaw na gazie z Rosji.

Tymczasem pół wieku później, w 2020 roku rosyjski gaz odpowiadał już za ponad 55 procent importu do Niemiec. W przypadku ropy naftowej było to ok. 33 proc. dostaw do naszego zachodniego sąsiada.

Pakt z agresorem

Jeszcze kilkanaście lat temu za import gazu do RFN odpowiadały w mniej więcej równych częściach trzy państwa: Rosja, Norwegia i Holandia. Zmieniło się to drastycznie po roku 2011, gdy uruchomiony został Nord Stream, łączący Niemcy z Rosją. Wtedy to udział rosyjskiego gazu w niemieckim imporcie zaczął drastycznie rosnąć.

Zaledwie trzy lata po otwarciu Gazociągu Północnego Rosja zaatakowała Ukrainę i zaanektowała Krym. Mimo tak jawnego naruszania prawa międzynarodowego już w 2015 roku podpisano umowę o budowie Nord Stream 2. Wtedy też zadecydowano o przejęciu przez Gazprom niemieckich magazynów gazu, przekazując kontrolę nad niemieckimi rezerwami energii w ręce Rosjan.

Wszystko te działana Niemiec wydarzyły się pomimo wielokrotnych ostrzeżeń ze strony państw Europy Środkowo-Wschodniej. Ostatecznie stało się tak, jak przewidywali eksperci z Polski i reszty naszego regionu: uzależnienie energetyczne Niemiec od Rosji stało się narzędziem walki, szantażu i wymuszeń ze strony w rękach Putina.

Mądry Niemiec po szkodzie?

Dopiero po wydarzeniach z tego roku Niemcy przyznali rację państwom naszego regionu. Jak stwierdziła Annalena Baerbock, aktualna minister spraw zagranicznych Niemiec:

Niemcy nie słuchały ostrzeżeń krajów, które kiedyś cierpiały pod okupacją Rosji, takich jak Polska i kraje bałtyckie.

W podobnym tonie wypowiedziała się przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen:

Musimy przyznać, jak bardzo byliśmy naiwni co do Rosji i jak bardzo myliliśmy się w naszych wyobrażeniach o działaniach Rosji. Powinniśmy byli uważniej słuchać naszych przyjaciół z krajów bałtyckich i Polski, którzy żyli pod sowieckim panowaniem. Razem płacimy teraz wysoką cenę za naszą zależność od rosyjskiej energii

Swoje zdanie o powodach prowadzenia takiej polityki energetycznej przez Berlin wyraził też Norbert Röttgen, były minister środowiska w rządzie Angeli Merkel:

Niemiecki rząd ugiął się zbyt łatwo przed siłami przemysłowymi naciskającymi na tani gaz, jednocześnie całkowicie ignorował ryzyko geopolityczne.

Następne lata pokażą, czy Niemcy wyciągną wnioski z tegorocznych wydarzeń i czy w przyszłości nie popełnią ponownie tych samych błędów. Nie jest to jednak wcale takie pewne, bo pierwszego listopada obecny premier Saksonii Michael Kretschmer podczas wizyty ministra ds. klimatu Roberta Habecka w tym landzie wyraził nadzieję, że RFN wróci do gazu z Rosji:

Niemcy powinny korzystać z rosyjskiego gazu po zakończeniu wojny na Ukrainie i dłużej eksploatować elektrownie atomowe

MD

Masz temat, o którym powinniśmy napisać? Skontaktuj się z nami!
Opisujemy ciekawe sprawy nadsyłane przez naszych czytelników. Napisz do nas, opisz dokładnie fakty i prześlij wraz z ewentualnymi załącznikami na adres: redakcja@pkb24.pl.
REKLAMA
REKLAMA