Bloomberg: Mitem jest, że to subsydia odpowiadają za przewagę chińskich samochodów elektrycznych
Na zachodzie powszechnie przyjęto, że przewaga konkurencyjna na rynku samochodów elektrycznych wynika z dotowania przez Chiny swojego przemysłu motoryzacyjnego. To jest jednak dalekie od prawdy – czytamy na łamach Bloomberga.
30 października zaczęły obowiązywać unijne cła na samochody elektryczne produkowane w Chinach. Wynoszą one od 7,8 do 35,3 proc. Z kolei wprowadzone przed paroma miesiącami amerykańskie cła na chińskie elektryki wynoszą aż 100 proc. W obu przypadkach oficjalnym powodem nałożenia ceł ma być subsydiowanie produkcji samochodów elektrycznych przez władze w Pekinie. Jak jednak przekonuje na łamach Bloomberga David Fickling, to wcale nie one odpowiadają za chiński sukces na tym rynku.
Kiedy świat zaczyna mówić o chińskich dotacjach na czystą energię, jest uznawane za tak ugruntowany fakt, że są one jedynym wyjaśnieniem przewagi konkurencyjnej Chin, że przedstawia się niewiele dowodów na ich istnienie.
– czytamy. Zdaniem Ficklinga, na skutek „pochopnie odczytanych raportów dot. chińskich systemów wsparcia państwowego” powstał mit, według którego chińskie osiągnięcia produkcyjne są owocem wyłącznie hojnych dotacji z państwowej kiesy.
Fałszywy mit chińskich subsydiów
Rzut oka na sprawozdania głównych chińskich producentów samochodów nastawionych na eksport pokazuje jednak, jak mało ta narracja odpowiada rzeczywistości. Główne rządowe wsparcie dotyczy trzech kluczowych obszarów:
- Bezpośrednich dotacji,
- Hojnych ulg podatkowych
- Sztucznie taniego kredytu
Według informacji pochodzących z amerykańskiej bazy danych Good Job First chińskie firmy produkujące samochody elektryczne, takie jak BYD czy SAIC faktycznie otrzymują znaczne świadczenia od rządu za przejście na elektryfikację. Podobne bezpośrednie wsparcie dostają jednak także firmy zachodnie, japońskie czy południowokoreańskie. Co więcej, rządowe wsparcie które otrzymują zarówno niemiecki Volkswagen jak i amerykański Ford jest znacznie wyższe od tego, jakie przyjmuje jakakolwiek chińska firma z tej branży. VW otrzymało w 2023 roku 2,8 mld euro, zaś Ford 1,9 mld dolarów. Dla porównania, chińskie BYD i SAIC otrzymały w tym samym czasie kolejno 742 i 619 mld dolarów bezpośrednich dotacji.
Chiny oferują także hojne stawki ulgowe dla firm, których działalność realizuje cele krajowe. Produkcja samochodów elektrycznych (jako, że mieszcząca się w sektorze high-tech) uprawnia do obniżenia podatku dochodowego od osób prawnych ze standardowych 25 do 15 proc. Jednak jak podaje Fickling, chińscy producenci samochodów, zamiast korzystać z wyjątkowych dotacji w ramach systemu podatkowego, płacą dość standardowe stawki. W porównaniu z amerykańskimi i europejskimi rywalami mają nawet płacić wyraźnie wyższe podatki.
Co w takim razie z tanimi kredytami? W chińskiej gospodarce jest ich mnóstwo, ale w 2020 roku tylko 6 proc. pożyczek z China Development Bank trafiło do całego sektora produkcyjnego. W bilansach chińskich firm z branży motoryzacyjnej brakuje śladów po takich tanich pożyczkach. BYD ma finansować się w dużej mierze za pomocą droższego kapitału własnego. Duzi chińscy producenci samochodów nie mają przywileju dostępu do wyjątkowo tanich funduszy.
Zwalanie winy na dotacje to defetyzm
Zakładając, że sukces firm takich jak BYD, SAIC i Geely Automobile jest w całości wynikiem wsparcia rządowego, ryzykujemy, że wyzwanie, które stawiają [zachodowi – dop. red.], jest zarówno łatwiejsze, jak i trudniejsze do rozwiązania, niż jest w rzeczywistości. Jeśli cały problem stanowią dotacje, istnieje proste rozwiązanie: rządy zachodnie muszą zastraszać Pekin taryfami, dopóki ich nie zlikwiduje. Jednocześnie sugeruje to, że są one również trudniejszym do rozwiązania problemem. Jeśli Chiny nie wycofają wyimaginowanych dotacji, amerykańscy i europejscy producenci samochodów nie mogą nic zrobić, aby odzyskać utraconą konkurencyjność.
– podkreśla David Fickling i dodaje, że na całe szczęście zachodni przemysł motoryzacyjny zaczął „wykazywać oznaki oporu wobec tej defetystycznej narracji” i zarówno europejscy jak i amerykańscy producenci postanowili, śladem Chińczyków, pójść wreszcie w kierunku niedrogich pojazdów elektrycznych.
MD/źrodło: Bloomberg