Nadchodzi koniec trzymania psów na uwięzi. Kojce będę musiały też być większe od mikrokawalerek
Sejmowa Komisja Nadzwyczajna ds. Ochrony Zwierząt przegłosowała projekt ustawy zakazujący trzymania psów na uwięzi. Nowe przepisy wprowadzają minimalne wymiary kojców dla psów oraz obowiązek codziennych spacerów. Tymczasem wymagania dla psich kojców obnażają absurdalnie małe metraże mikrokawalerek, które oferują polscy deweloperzy. Projekt czeka na obrady Sejmu, ale to ciasne mieszkania budzą prawdziwe kontrowersje.
Więcej przestrzeni i spacerów
Zgodnie z projektem ustawy, minimalna powierzchnia kojców dla psów zależy od ich wagi:
- 10 m² dla psów do 20 kg,
- 15 m² dla psów od 20 do 30 kg,
- 20 m² dla psów powyżej 30 kg.
Właściciele będą zobowiązani wyprowadzać psy co najmniej dwa razy dziennie przez łącznie godzinę. Na dostosowanie się do nowych zasad przewidziano rok. Pytanie, kto ma weryfikować długość spacerów, pozostaje otwarte. Kontrola może opierać się na zgłoszeniach sąsiadów lub organizacji prozwierzęcych, co budzi wątpliwości co do praktycznej egzekwowalności tego wymogu.
Mikrokawalerki: Ciasne klatki dla ludzi
Minimalne wymiary kojców dla psów przewyższają powierzchnię wielu mikrokawalerek w dużych miastach. W Warszawie deweloperzy oferują mieszkania o metrażu 8–12 m², np. 9-metrową kawalerkę za 2600 zł miesięcznie. W Krakowie 10-metrowe lokale kosztują około 2300 zł, a we Wrocławiu można znaleźć podobne oferty.
Takie mieszkania, często mniejsze niż kojec dla psa ważącego 25 kg, są wynikiem zachłanności deweloperów, którzy dzielą większe lokale na mikroskopijne przestrzenie, by zmaksymalizować zyski. Reklamowane jako „kompaktowe” czy „dla studentów”, w rzeczywistości oferują minimalny komfort życia.
Patodeweloperka, czyli budowanie przesadnie małych mieszkań, stała się plagą polskiego rynku nieruchomości. Kojec dla dużego psa (20 m²) będzie wkrótce większy niż niektóre kawalerki w centrach miast. stawiając na zysk, ignorują podstawowe potrzeby mieszkańców, oferując lokale, w których trudno o funkcjonalność. W efekcie ludzie żyją w warunkach gorszych niż te, które nowe przepisy zapewniają psom.









