Zakłady drobiarskie

Przez smród z ich zakładu mieszkańcy musieli zamykać okna. Teraz oni musieli zamknąć firmę

17.03.2023
Kamil Śliwiński
Czas czytania: 4 minut/y

Firma Res-Drob, największy do niedawna zakład drobiarski na Podkarpaciu, ogłosił upadłość. Firma ma długi na poziomie 180 mln złotych. Od dawna nie płaciła zarówno dostawcom, jak i pracownikom. W związku z tragiczną sytuacją finansową firmy, syndyk podjął decyzję o zwolnieniu całej załogi. Łącznie jest to ponad 270 osób.

Przedsiębiorstwo było obecne na rynku od 1951 roku. Większość produkcji upadłej firmy trafiała do branży HoReCa i na eksport (aż 80 proc.) – głównie do Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii i Czech.

Według bloga MGBI.pl, „Res-Drob” znajduje się w gronie dziesięciu najbardziej zadłużonych firm zarejestrowanych w Krajowym Rejestrze Zadłużonych. Jeszcze w pierwszym kwartale 2022 roku spółka była na 4. miejscu z sumą zobowiązań 126 mln zł. Jednak według Lesława Zawady, wiceprezesa Sądu Rejonowego w Rzeszowie, dług wzrósł już do 180 mln.

Smród nie pozwalał otworzyć okien

Przed kilkoma laty o zakładach zrobiło się głośno w całej Polsce i to niestety nie z powodu jej produktów, a zapachowi jaki towarzyszył jej funkcjonowaniu. Na działalność „Res-Drobu” od ponad 10 lat skarżyli się mieszkańcy pobliskiego osiedla 1000-lecia. Narzekali na smród, hałas i widok martwych zwierząt.

Mieszkałam raptem 100 metrów od zakładu, widziałam go z mojego okna. Z tego co wiem, problem zaczął narastać mniej więcej po 2000 roku. Transporty z żywymi kurczakami stały przy wjeździe, tuż obok osiedla czy sklepów. Niedaleko było też przedszkole, żłobek i plac zabaw. Najgorzej było latem, przy upale powyżej 30 stopni smród był taki, że nie dało się wytrzymać. Nie dało się otworzyć okien. Te kurczaki były przetrzymywane tam w niehumanitarnych warunkach, część padała. Te resztki i odpady nie były też przechowywane w odpowiedni sposób, w kontenerach leżały martwe zwierzęta, a to przyciągało dzikie ptactwo i szczury.

– powiedziała nam pani Iza, które kilka lat temu mieszkała w Rzeszowie, na osiedlu położonym w bezpośrednim sąsiedztwie zakładu.

Nieprzyjemny zapach miał mieć źródło także w przyzakładowej podczyszczalni ścieków.  Według rzeszowskiego portalu Super Nowości miała ona zostać zbudowana niezgodnie z prawem i bez pozwolenia na budowę. Mimo to prokuratura w Rzeszowie umorzyła postępowanie w tej sprawie, nie dopatrując się przestępstwa

Mieszkańcy sytuację bez większego skutku zgłaszali do ówczesnego prezydenta Rzeszowa, składali również wnioski do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska o przeprowadzenie kontroli. Problem nie udało im się rozwiązać. Teraz wielu z nich cieszy się z powodu upadku firmy.

Droga na dno

Pierwszego lutego bieżącego roku Sąd Rejonowy w Rzeszowie zdecydował o upadłości Rzeszowskich Zakładów Drobiarskich Res–Drob. Według przedstawicieli branży z Podkarpacia, z którymi rozmawialiśmy, upadek firmy nie był dla nikogo zaskoczeniem. Co najmniej od kilku lat było wiadomo, że firma ma spore problemy. 

Już 3 lata temu, czyli gdy wiele u nas mówiło się o “Piątce dla zwierząt”, wyraźnie było widać, że ta firma długo nie pociągnie. Prezes szukał jeszcze jakichś opcji finansowania zewnętrznego, ale ostatecznie na nic się to nie zdało

Oficjalnie jednak firma winą za swój upadek obarcza pandemię:

Czynnikiem zewnętrznym, niezależnym od Spółki, który doprowadził do pogorszenia się sytuacji finansowej przedsiębiorstwa była pandemia Covid-19, która wybuchła w pierwszym kwartale 2020 roku. Od tego czasu drastycznie zmalały przychody Spółki na skutek zamrożenia działania branży hotelowej i restauracyjnej 

– czytamy w oficjalnym oświadczeniu.

Już od dawna pracownicy firmy wystawiali jej bardzo negatywne oceny na portalu GoWork.

Drodzy Państwo 300 zł wypłaty tygodniowej z należnych 550 zł to już kryminał. Powinny się tym zająć media ogólnopolskie #tematdlauwagi ratujmy się jak się da. To firma nigdy nie wyjdzie z długów jakie ma 

– czytamy w komentarzu z czerwca ubiegłego roku.

Zdaniem byłych pracowników firma wyraźnie faworyzowała pracowników biurowych:

Tygodniówki z tytułu umowy o pracę są dla produkcji i to jeszcze 3mce w tył. Czyli dopiero skończyli niby płacić kwiecień w lipcu. Całość pensji jest dla wyższych sfer czyli biurowych bo jak wiemy to ich praca graniem w pasjansa czy wychodzeniem na rampę po kilkanaście razy na dzień na papierosa utrzymuje ten zakład.

Komentarze sygnalizujące zwlekanie z wypłatami są jednak jeszcze starsze. Niektóre sięgają nawet 2019 roku. Ten problem jednak nie tylko nigdy nie został rozwiązany, ale wręcz narastał. Do tego stopnia, że do akcji wkroczyć musiał syndyk.

Co dalej z wierzycielami?

Na syndyka „Res-Drobu” wyznaczono Jana Zawadę, który zarządził inwentaryzację majątku zakładu oraz jego wycenę przez biegłych. Przygotował też listę do Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, bo „Res-Drob” zalega z wypłatami dla pracowników.

Jeszcze na początku lutego, gdy syndyk wziął pod lupę aktualny stan finansów spółki to podkreślał, że nie planuje żadnych zwolnień, a priorytetem jest utrzymanie produkcji:

Chcemy, by zakład funkcjonował i kontynuował działalność

– zapewniał Jan Zawada.

Sytuacja finansowa firmy musiała jednak przerosnąć jego najśmielsze oczekiwania, bo ledwo trzy tygodnie później syndyk podjął decyzję o zwolnieniu całej załogi. Złożył też do Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych (FGŚP) wykaz pracowników upoważnionych do wypłaty zaległych świadczeń.  267 osób miałoby otrzymać łącznie na ponad 1,9 mln.

 Wszyscy pracownicy Res-Drobu otrzymali już wypowiedzenia z pracy i do końca marca pożegnają się z firmą. Zaległości wobec pracowników są duże. Dlatego, aby je jak najszybciej zaspokoić, zwróciłem się o blisko 2 mln zł do Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, które potem będę musiał zwrócić ze sprzedaży majątku

 – mówi syndyk.

Po otrzymaniu prawidłowo złożonego wykazu Fundusz ma 30 dni na wypłatę.

Zdaniem syndyka, kwota 1,9 mln to jednak zdecydowanie za mało: 

Już wiem, że tych pieniędzy nie wystarczy i trzeba będzie pożyczyć więcej. Kolejne wykazy zostaną przygotowane po wystawieniu pracownikom świadectw pracy. Na pokrycie odpraw potrzeba będzie jeszcze 3 mln zł 

– wylicza syndyk Zawada.

Upadek Res-Drobu to zła wiadomość dla lokalnych producentów drobiu. Spółka współpracowała w sumie z ponad 200 dostawcami żywca. Dla części z nich przez lata firma była jedynym partnerem.

Co gorsza, jak powiedział nam przedstawiciel branży, wobec wielu z dostawców firma od dawna zwlekała z płatnościami. Oni zaś są ostatni w kolejce jeśli chodzi chodzi o uregulowanie ich wierzytelności.

Jeszcze kilka lat firma prowadziła ubój i przerób nawet 120 tys. sztuk drobiu dziennie. Spora część produkcji trafiała z Rzeszowa na eksport. W ostatnich dniach produkcja zakładów nie przekraczała połowy ich możliwości.

Kamil Śliwiński

Masz temat, o którym powinniśmy napisać? Skontaktuj się z nami!
Opisujemy ciekawe sprawy nadsyłane przez naszych czytelników. Napisz do nas, opisz dokładnie fakty i prześlij wraz z ewentualnymi załącznikami na adres: redakcja@pkb24.pl.
REKLAMA
REKLAMA