Producenci samochodów sprzeciwiają się zielonej polityce UE
Dyrektor generalny Mercedesa, Ola Källenius, wystąpił z ostrą krytyką wobec dalszego zaostrzania unijnych norm emisji CO2, twierdząc, że takie działania mogą poważnie zaszkodzić branży motoryzacyjnej. W obliczu malejącego popytu na samochody elektryczne, zaostrzanie przepisów może prowadzić do kryzysu, zwłaszcza że producenci, którzy nie spełnią surowych wymagań, staną przed ryzykiem wysokich kar finansowych.
W ostatnich latach normy emisji CO2, wprowadzone przez Unię Europejską, stały się jednym z kluczowych tematów w branży motoryzacyjnej. Regulacje te, znane jako CAFE (Corporate Average Fuel Economy), mają na celu ograniczenie emisji dwutlenku węgla, by przeciwdziałać zmianom klimatycznym i zanieczyszczeniu powietrza. W praktyce, dla wielu producentów samochodów, nowe przepisy oznaczają konieczność inwestycji w technologie, które zmniejszą ślad węglowy, takie jak rozwój aut elektrycznych.
Ola Källenius, szef Mercedesa, podkreśla jednak, że w obliczu słabnącego zainteresowania klientów samochodami elektrycznymi, cele emisji na lata 2025-2030 mogą okazać się trudne do spełnienia. Mimo znacznych wysiłków, jakie branża motoryzacyjna podjęła w celu zwiększenia produkcji aut elektrycznych, popyt na te pojazdy nie rośnie w tempie oczekiwanym przez europejskich decydentów.
Mercedes przeciwko zaostrzaniu norm emisji
Podczas wywiadu dla niemieckiej gazety Handelsblatt, Källenius otwarcie skrytykował unijne plany dalszego zaostrzania przepisów dotyczących emisji CO2, które mają wejść w życie już w przyszłym roku. W jego ocenie, zamiast pogłębiania regulacji, należy skupić się na łagodzeniu przepisów, aby dostosować je do rzeczywistego popytu rynkowego i preferencji konsumentów.
Nie możemy ignorować preferencji klientów
– podkreślił dyrektor Mercedesa, zaznaczając, że europejska branża motoryzacyjna stoi przed wyzwaniem wynikającym z niechęci wielu konsumentów do zakupu samochodów elektrycznych. Jak stwierdził, narzucanie branży nierealistycznych celów może spowodować załamanie w sprzedaży oraz wzrost kosztów produkcji, co wpłynie na całą gospodarkę europejską.
Unijne cele a rzeczywistość
Unia Europejska stawia na elektromobilność jako klucz do przyszłości transportu. Zgodnie z założeniami Zielonego Ładu, kraje członkowskie mają osiągnąć neutralność klimatyczną do 2050 roku, co wymaga drastycznego ograniczenia emisji w sektorze transportowym. Producenci samochodów, którzy nie spełnią wyznaczonych norm emisji CO2, mogą zostać obciążeni wysokimi karami finansowymi. Jednym z rozwiązań, które pozwalałyby uniknąć tych sankcji, jest produkcja i sprzedaż aut elektrycznych, które teoretycznie emitują zerowe poziomy CO2.
Jednak rzeczywistość rynku wygląda inaczej. Sprzedaż samochodów elektrycznych, mimo rosnącej oferty i postępu technologicznego, wciąż nie spełnia oczekiwań. Wielu konsumentów obawia się ograniczonego zasięgu tych pojazdów, problemów z infrastrukturą ładowania, a także wysokich kosztów zakupu. W rezultacie popyt na auta elektryczne jest niższy, niż zakładano, co stawia producentów w trudnej sytuacji – muszą oni wywiązywać się z coraz bardziej restrykcyjnych wymogów, choć rynek nie jest jeszcze gotowy na masową adopcję elektromobilności.
W obliczu tych wyzwań, Källenius poparł raport Maria Draghiego, byłego prezesa Europejskiego Banku Centralnego, który na zlecenie Komisji Europejskiej opracował dokument na temat potrzeby wzmocnienia konkurencyjności europejskiego przemysłu. Draghi ostrzega, że bez koniecznych zmian Unii Europejskiej grozi gospodarcza „powolna agonia”. Zdaniem Källeniusa, raport ten trafnie diagnozuje problemy, z jakimi boryka się obecnie europejska gospodarka, a bez wprowadzenia bardziej elastycznych regulacji sektor motoryzacyjny może stać się jedną z ofiar tego procesu.
Stellantis stoi w kontrze
Nie wszystkie koncerny motoryzacyjne podzielają jednak stanowisko Mercedesa. W kontrze do apelu o złagodzenie przepisów stoi Stellantis, jeden z największych producentów samochodów na świecie, w którego skład wchodzą takie marki jak Fiat, Peugeot, Citroën czy Opel. Dyrektor generalny Stellantis, Carlos Tavares, wyraźnie zaznaczył, że branża miała wystarczająco dużo czasu na przygotowanie się do nowych norm emisji i nie ma potrzeby ich opóźniania.
Wszyscy od dawna dobrze wiedzieli o przepisach i mieli czas się do nich przygotować. Teraz czas na wyścig
– stwierdził Tavares w wywiadzie dla agencji AFP. Jego zdaniem, kluczowe teraz jest, aby producenci zainwestowali w innowacje i technologie, które pozwolą im spełnić wymagania unijne, a wszelkie próby złagodzenia przepisów mogłyby jedynie opóźnić nieuniknione zmiany w kierunku zrównoważonej mobilności.