Opóźnianie wejścia Ukrainy do NATO zwiększy zagrożenie ze strony Rosji
Kwestia ewentualnej akcesji Ukrainy do Unii Europejskiej i NATO będzie mieć ogromne znaczenie, zwłaszcza dla wschodniej flanki NATO. – Z perspektywy Polski i jej bezpieczeństwa długofalowego Ukraina musi być możliwie stabilnym elementem systemu bezpieczeństwa wschodniej flanki NATO – ocenia Marek Budzisz ze Strategy and Future. Obecność Ukrainy w Sojuszu oznacza jednak konieczność dofinansowania tego kraju i jego możliwości obronnych przez państwa NATO, z kolei opóźnienie tego procesu będzie się wiązać nie tylko z większym zagrożeniem ze strony Rosji dla członków sojuszu, ale i ogromnymi potrzebami zwiększania ich potencjału wojskowego. O obu scenariuszach eksperci będą rozmawiać podczas Forum w Krynicy.
W kwestii tego, że Ukraina powinna się znaleźć w Unii Europejskiej oraz docelowo w NATO, to mamy do czynienia z pewnym konsensusem wśród państw, które będą decydowały o tempie obydwu tych procesów. Natomiast to, co jest przedmiotem kontrowersji czy sporów, to jest kwestia przygotowania Ukrainy, warunków akcesji do obydwu tych organizacji oraz tempa.
– podkreśla Marek Budzisz, ekspert ds. Rosji i obszarów postsowieckich ze Strategy and Future.
Kwestia przyszłości Ukrainy i jej akcesji do UE i NATO będzie jednym z tematów rozpoczynającego się 18 września Forum w Krynicy, którego jednym z partnerów instytucjonalnych jest Strategy and Future. W ramach ścieżek tematycznych „Bezpieczeństwo i odporność” oraz „Geopolityka i geoekonomia” w trakcie paneli eksperci będą poruszać szerokie spektrum zagadnień dotyczących wojny w Ukrainie, w tym m.in. temat dynamiki działań militarnych, obecnych problemów i potrzeb Ukrainy, pożądanych scenariuszy zakończenia wojny, a także wpływu amerykańskich wyborów prezydenckich na przebieg wojny. Ścieżka będzie również wieloaspektowo poruszać zagadnienia bezpieczeństwa Polski, w tym oceny realności rosyjskiego zagrożenia.
Kwestia miejsca Ukrainy w strukturze bezpieczeństwa Zachodu jest ważna, o tym trzeba dyskutować, dlatego że to są niezwykle kosztowne programy.
– podkreśla Marek Budzisz, który będzie uczestnikiem debaty na ten temat.
Członkowie Sojuszu Północnoatlantyckiego wielokrotnie podkreślali, że przyszłość Ukrainy leży w NATO, a bezpieczeństwo tego kraju ma ogromne znaczenie dla wszystkich państw członkowskich. Jak podaje Ośrodek Studiów Wschodnich, przełomowy dla relacji NATO z Kijowem był rok 2014. Po aneksji Krymu sojusz nie tylko politycznie stanął po stronie Ukrainy, lecz także zdecydował się udzielić jej konkretnej pomocy. Za najważniejsze sprawy uznano pilną transformację sił zbrojnych, aby mogły one stawić czoło rosyjskiej agresji, podwyższenie poziomu interoperacyjności z NATO oraz dopuszczenie Ukrainy do większej liczby natowskich ćwiczeń.
Pełnoskalowy atak Federacji Rosyjskiej na Ukrainę znacznie opóźnił zaproszenie Ukrainy do NATO, w momencie wojny trudno też mówić nawet o wyznaczeniu ram czasowych. Do momentu zakończenia konfliktu kraje NATO wolą udzielać długofalowego wsparcia Ukrainie, co postrzegają jako wystarczające i mniej ryzykowne. Do tej pory USA przekazały jej pomoc militarną o wartości ponad 50 mld dol., a państwa europejskie – ok. 40 mld dol.
Perspektywa, aby Ukraina zgodziła się na jakąś formułę zakończenia wojny czy zamrożenia konfliktu i uznania rosyjskich zdobyczy terytorialnych, wydaje się mało prawdopodobna. A to oznacza, że mamy nierozwiązany problem stanu prawnego terytoriów ukraińskich, może nie w sensie interpretacji prawa międzynarodowego, ale w sensie oceny stanu faktycznego, a to wpływa na ocenę ryzyka, które może się wiązać z przyjęciem Ukrainy do NATO.
– wskazuje ekspert Strategy and Future.
Nawet ewentualne zakończenie wojny nie oznacza, że Ukraina szybko przystąpi do NATO. Jak wskazuje Marek Budzisz, nie wiadomo, czy Europa będzie w stanie wygenerować środki do współfinansowania ukraińskiego potencjału wojskowego. To zaś może kosztować nawet 50 mld dol. rocznie.
Przedstawiciele rządu ukraińskiego mówią, że w warunkach pokojowych armia Ukrainy powinna liczyć około 350 tys. ludzi i to powinny być siły zbrojne wyposażone w nowoczesny sprzęt, zdolne do stawienia oporu ewentualnej kolejnej agresji Federacji Rosyjskiej, bo mało kto wierzy, że Rosjanie pogodzą się z ewentualnym wynikiem wojny, chyba że Ukraina skapituluje. A to oznacza, że Ukraina musiałaby ponosić koszty związane z utrzymaniem takiej armii i jej wyposażeniem, których dzisiaj ponosić nie jest w stanie. Jest państwem zbyt biednym i zbyt zniszczonym. To zasadniczy dylemat, który Europa będzie musiała rozwiązać, bo to jest problem bezpieczeństwa europejskiego.
– tłumaczy Marek Budzisz.
Jak podkreślają eksperci, Ukraina jest swego rodzaju buforem, który broni przed Rosją dostępu do wschodniej flanki NATO, ale też angażuje potencjał ofensywny Kremla. W razie przegranej Ukrainy realne stanie się zagrożenie dla państw sojuszu, przede wszystkim krajów wschodniej flanki, z Polską na czele.
To będzie powodowało nie tylko zagrożenie, ale będzie też wymuszało na państwach graniczących z Federacją Rosyjską, a Polska jest tutaj kluczowym graczem, znaczący wzrost wydatków wojskowych i w ogóle zmianę sposobu funkcjonowania państwa. My dzisiaj mamy zamiar wydawać około 4 proc. naszego PKB. Elbridge Colby, który był zastępcą szefa Pentagonu w czasie administracji Trumpa, a mówi się też o nim, że może stanąć na czele jego resortu obrony, powiedział w jednym z wywiadów, że państwa zagrożone przez Federację Rosyjską, takie jak Polska czy państwa bałtyckie, Finlandia, docelowo muszą myśleć nawet o przeznaczaniu 10 proc. swojego PKB na potencjał wojskowy, bo taka jest matematyka bezpieczeństwa. To jest konsekwencja nieprzyjęcia czy opóźnienia akcesji Ukrainy do NATO. Sam proces jest bardzo trudny, ale z perspektywy Polski wydaje się, jeśli myślimy o bezpieczeństwie długofalowym, w wymiarze pokoleniowym, to Ukraina musi być możliwie stabilnym elementem systemu bezpieczeństwa wschodniej flanki NATO.
– mówi ekspert ds. Rosji i obszarów postsowieckich.
Jak wynika z danych Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych (IISS), tylko w 2023 roku wydatki na obronność w skali świata wzrosły o 9 proc. rok do roku, do poziomu 2,2 bln dol. W tym roku całkowite wydatki państw NATO na ten cel wzrosły o 11 proc. w 2024 roku. Wzrost był jeszcze silniejszy wśród europejskich członków NATO, którzy zwiększyli swoje łączne wydatki wojskowe o 19 proc. i to po niemałym wzroście o 9 proc. w 2023 roku. Dla porównania średnia roczna wzrostu w latach 2014–2022 wynosiła ok. 3 proc.
Według danych NATO, na które powołuje się IISS, udział budżetu obronnego wydanego na sprzęt wśród krajów sojuszu szybko rośnie. W 2014 roku wynosił on 14 proc. wśród europejskich członków NATO, obecnie jest to już 32 proc.
Odbudowa potencjału wojskowego państw europejskich pochłonie w najbliższych latach, jeżeli będzie traktowana poważnie, setki miliardów dolarów. Gdyby dzisiaj myśleć o tym, żeby np. Bundeswehra stała się znowu dobrze funkcjonującą armią państw NATO w Europie, to niemieccy eksperci podają tutaj różne szacunki, od 180 do 300 mld euro, i to poniesione do roku 2030, czyli to nie jest bardzo odległa perspektywa. W przypadku każdego kraju europejskiego, a Europa rozbroiła się po tym, jak uwierzyła w koniec historii, rachunek nakładów wygląda dość podobnie.
– wylicza Marek Budzisz.
Dane NATO wskazują, że pod względem wydatków na obronność w przeliczeniu na PKB Polska jest liderem ze wskaźnikiem 4,1 proc. (w przyszłym będzie to blisko 5 proc.). Pod względem wydatków na obronność zajmujemy piąte miejsce z 35 mld dol. Wyprzedzają nas Stany Zjednoczone (968 mld dol.), Niemcy (98 mld dol.), Wielka Brytania (82 mld dol.) i Francja (64 mld dol.). Od 2014 roku budżet obronny Polski wzrósł ponad trzykrotnie. Taki wzrost wydatków może się jednak okazać niewystarczający.
Jeżeli Europa nie podejmie takiego wysiłku, to my jako państwo graniczące z Federacją Rosyjską będziemy żyli w coraz większym i narastającym zagrożeniu, co będzie też wpływało na perspektywy naszego rozwoju, na przykład na zdolności do absorpcji inwestycji zagranicznych. Nie inwestuje się albo inwestuje się z mniejszą chęcią w państwach, które mogą być polem starć wojennych w przyszłości. A w związku z tym w gruncie rzeczy to, o czym rozmawiamy, to jest przyszłość Rzeczypospolitej w perspektywie następnego pokolenia.
– ocenia ekspert ds. Rosji i obszarów postsowieckich ze Strategy and Future.