Niemcy się poddają. Kobiety dostają vouchery na taksówki, żeby czuły się bezpieczne
Monachium wprowadziło specjalne vouchery na taksówki dla kobiet po godzinie 22:00. Powód? Chodzi o to, by mogły wrócić do domu bez strachu. Każda kobieta (oraz osoby identyfikujące się jako kobiety) dostaje 10 euro dopłaty do kursu. Pomysł spodobał się zwłaszcza lewicowym władzom miasta, które uznały to za „postępowy” krok w stronę większego bezpieczeństwa.
Zainteresowanie voucherami przerosło oczekiwania. W ciągu kilku tygodni liczba osób korzystających z nich wzrosła o 600%. Na tak duże zainteresowanie wpłynęła intensywna promocja programu oraz łatwiejsza dostępność bonów. Problem? Pieniądze na całą akcję – 230 tysięcy euro – już się skończyły, choć rok dopiero się zaczyna.
Kobiety unikają pewnych miejsc – to przypadek?
Ogromny popyt na vouchery mówi jedno: kobiety wolą zapłacić za bezpieczny transport niż ryzykować nocne spacery lub podróże komunikacją miejską. Dlaczego? Wystarczy wybrać się wieczorem w okolice głównych dworców i przejść się ulicami. Scenariusz często wygląda podobnie – grupki mężczyzn zaczepiające przechodniów, osoby pod wpływem alkoholu czy narkotyków i atmosfera daleka od poczucia bezpieczeństwa.
Vouchery zamiast realnych działań
Zamiast sprawić, by kobiety czuły się bezpiecznie w przestrzeni publicznej, władze Monachium uznały, że lepiej będzie dopłacać im do taksówek. W praktyce oznacza to jedno – państwo przyznaje, że nie potrafi zagwarantować porządku i ochrony obywateli. Zamiast rozprawić się z przyczynami problemu, wybrano półśrodek. Efekt? Problem nie znika, a budżet miejski się kurczy.
Monachium to jedno z najbogatszych miast Niemiec, a mimo to kobiety muszą korzystać z dopłat, by czuć się bezpiecznie. Kiedyś nie było to potrzebne – teraz nagle stało się koniecznością. To nie „postęp”, tylko dowód na to, że coś poszło bardzo nie tak.