Właściciele samochodów elektrycznych nie cieszą się z darmowych ładowarek
Australijska organizacja reprezentująca kierowców samochodów elektrycznych wzywa do wycofania ofert bezpłatnego ładowania. Ma być to jedna z dwóch najczęściej pojawiających się skarg ze strony właścicieli tych pojazdów.
Chris Jones, prezes Australijskiego Stowarzyszenia Pojazdów Elektrycznych (AEVA), twierdzi, że oferty szybkiego ładowania – szczególnie te, które zachęcają do zakupu samochodów z najwyższej półki – zachęcają kierowców pojazdów elektrycznych do zajmowania i tak już mocno ograniczonej przestrzeni w publicznej infrastrukturze ładowania. I to mimo, że mogliby ładować auta w domu.
Miejskie szybkie ładowarki są stale zajęte przez ludzi którzy kupili samochody w ramach tych ofert
– twierdzi Jones.
Podał przypadek z Perth, gdzie znajduje się taka ładowarka i gdzie co drugi dzień na wiele godzin parkuje elektryczny Mercedes. Jego właściciel zapytany o to, dlaczego stale zajmuje innym miejsce, odpowiedział:
Mam to za darmo, więc dlaczego nie miałbym tego zrobić?
Jak podaje AEVA, większość luksusowych marek oferuje hojne oferty bezpłatnego ładowania. Umożliwiają one nabywcom samochodów premium na korzystanie z dowolnej publicznej szybkiej ładowarki, bez żadnych dodatkowych kosztów dla kierowcy.
Audi oferuje sześć lat za darmo; BMW, Genesis, Mercedes-Benz i Jaguar pięć lat; nabywcy nowego Lexusa lub Porsche EV odjadą z trzyletnią umową; a Nissan daje „tylko” rok darmowego ładowania.
Rezultat? Pojazdy elektryczne, które wcale nie muszą tam parkować, zajmują miejsce pozostałym użytkownikom, co znacznie utrudnia dostęp do ładowarek.
Potrzebne regulacje
Póki co australijscy operatorzy sieci przyjęli podejście rynkowe, jednak zdaniem AEVA konieczne mogą okazać się nowe regulacje:
Nie ma nic złego w oferowaniu bezpłatnego ładowania w salonie Porsche, ale w ramach Chargefox [największa australijska sieć ładowarek elektrycznych – dop. red.] stwarza to problemy dla reszty z nas, którzy nie mają darmowej oferty. To, do czego zachęcamy rządy, jest najlepszą opcją. To będzie trudne, zdajemy sobie sprawę, że przejście będzie chaotyczne, ale można uniknąć zakłóceń na rynku, zniechęcając do oferowania bezpłatnych opłat w infrastrukturze publicznej
– twierdzi Jones.
Już teraz rządy podejmują decyzje w sprawie niektórych części sieci ładowania. Rząd stanu Nowa Południowa Walia rząd NSW współfinansuje do 180 stacji ładowania Tesli na swoim terytorium, ale zarazem wymaga, aby były one dostępne do użytku przez wszystkich właścicieli pojazdów elektrycznych, a nie tylko dla Tesli.
Irytacja tych, którzy płacić muszą
Jones, podobnie jak inni australijscy kierowcy, jest zirytowany sposobem, w jaki bezpłatne oferty zakłócają rynek ładowarek.
Mieszkam w rejonie Wollongong, a dwie ładowarki NRMA są całkowicie zniszczone ładowaniem pojazdów elektrycznych, ponieważ są bezpłatne, a wiele takich samych pojazdów elektrycznych ładuje się w pełni każdego dnia, ani jednego ładowania raz w tygodniu ani gościa przebywającego lub przejeżdżającego przez
– brzmiał komentarz online użytkownika forum społeczności NRMA o nazwie „Enforcer”.
Publiczne szybkie ładowanie w Australii z trudem nadąża za napływem nowych pojazdów elektrycznych. Sprzedaż pojazdów elektrycznych sięga obecnie 9 procent sprzedaży nowych samochodów w kraju.
W czerwcu Chargefox wprowadził opłatę za postój w wysokości 1 dolara za minutę ładowania, aby zniechęcić właścicieli pojazdów elektrycznych do pozostawiania na dłużej samochodu podłączonego do ładowarki.
Większość stacji szybkiego ładowania nie jest bezpłatna, ładując od 45c do 90c/kWh, w zależności od lokalizacji, prędkości i pory dnia.
Oferta darmowego paliwa mogła mieć sens w erze silników spalinowych, ale jest po prostu niewykonalna w erze pojazdów elektrycznych. Lepiej byłoby, gdyby firmy samochodowe zapewniały bezpłatny sprzęt do ładowania w domu i subsydiowały koszty instalacji
— twierdzi Jones.
MD/źródło: The Driven.io