Czy to koniec francuskiej demokracji? Marine Le Pen nie będzie mogła startować w wyborach prezydenckich
Francuski sąd skazał Marine Le Pen, liderkę partii Zgromadzenie Narodowe, na pięcioletni zakaz kandydowania na urząd publiczny w związku z zarzutami o defraudację. Wyrok, ogłoszony w poniedziałek, może przekreślić jej ambicje startu w wyborach prezydenckich w 2027 roku, chyba że apelacja okaże się skuteczna. Le Pen została uznana winną sprzeniewierzenia funduszy Unii Europejskiej, co stanowi poważny cios dla jej kariery politycznej.
Partia finansowania z pieniędzy unijnych
Sąd w Paryżu orzekł, że Le Pen oraz jej partia, Zgromadzenie Narodowe (Rassemblement National), systematycznie wykorzystywali środki przeznaczone na asystentów parlamentarnych w Parlamencie Europejskim do finansowania działalności partyjnej we Francji. Proces, który trwał dziewięć tygodni pod koniec 2024 roku, ujawnił, że te działania nie były przypadkowymi błędami administracyjnymi, lecz celowym „systemem” mającym na celu wspieranie partii. Sędzia Bénédicte de Perthuis podkreśliła, że zakaz pełnienia funkcji publicznych jest konieczny, ponieważ pełni zarówno funkcję karną, jak i prewencyjną.
Marine Le Pen, obecna w sądzie, wydawała się zszokowana, gdy sędzia opisywał, jak jej partia przepompowała fundusze parlamentarne UE na własne korzyści. Prokuratura oszacowała, że w procederze sprzeniewierzono ponad 4 miliony euro, z czego Le Pen osobiście odpowiada za 474 tysiące euro jako była europosłanka. Wraz z nią skazano ośmiu innych byłych eurodeputowanych oraz dwunastu asystentów parlamentarnych.
Polityczny wyrok?
Liderka Zgromadzenia Narodowego opuściła salę sądową przed ogłoszeniem pełnego wyroku, co świadczy o jej frustracji. Wcześniej argumentowała, że zakaz kandydowania pozbawi ją możliwości bycia kandydatką na prezydenta i odbierze prawa jej wyborcom. Twierdziła również, że sprawa ma charakter polityczny i jest próbą osłabienia jej pozycji przed kolejnymi wyborami krajowymi.
Jak zwraca uwagę Adam Gwiazda, komentator polityczny mieszkający nad Sekwaną i specjalizujący się w polityce francuskiej, sprawa, za którą Marine Le Pen została skazana to zupełnie nieistotna błahostka:
To była we Francji powszechna praktyka od zawsze, we wszystkich partiach, od prawa do lewa, a jest pewnie i do dziś, tylko dyskretniej i pod stołem. Ba, było jeszcze gorzej: nie zatrudniano jedynie ludzi pracujących było nie było w polityce – bo co to za różnica pracować dla partii czy dla posła tej partii? Zatrudniano nawet członków rodzin, w tym dzieci i małżonków, żeby z dodatku na buro zrobić sobie drugą pensję. Kandydat na prezydenta François Fillon tak właśnie został odstrzelony przed wyborami prezydenckimi m. in. za zatrudnianie swojej małżonki Penelopy.
Zdaniem Gwiazdy wyrok jest „zemstą klasy politycznej” i zarazem przypomina to, z czym mieliśmy w ostatnim czasie do czynienia w Rumunii.
Wyrok wywołał natychmiastowe reakcje. Komentatorzy polityczni wskazują, że wykluczenie Le Pen z wyścigu w 2027 roku może radykalnie zmienić krajobraz polityczny we Francji, zwłaszcza że sondaże plasowały ją wśród faworytów do zastąpienia prezydenta Emmanuela Macrona, który nie może ponownie kandydować.
Le Pen zapowiedziała odwołanie od wyroku, co oznacza, że sprawa może jeszcze potrwać. Jednak decyzja sądu o natychmiastowym wprowadzeniu zakazu, nawet w przypadku apelacji, stawia pod znakiem zapytania jej polityczną przyszłość. Jak podkreśla Adam Gwiazda:
Sąd wyższej instancji może ją „odwiesić”, ale wyrok nie zostanie wydany przed 2026 rokiem, czyli zostanie mało czasu na napompowanie innego kandydata gdyby w apelacji wyrok został utrzymany
Jeśli wyrok się utrzyma, jej szanse na prezydenturę w 2027 roku mogą być nieodwracalnie stracone. Jej naturalnym następcą wydaje się Jordan Bardella, 29-letni protegowany Le Pen, który przejął po niej stery partii w 2021 r.