„Brudny cement” z Ukrainy zalewa Polskę. Jest tańszy, bo nie obowiązują go unijne przepisy
W ubiegłym roku roku polska branża cementowa zajęła trzecie miejsce w Europie pod względem produkcji i to pomimo jej spadki o prawie 12 procent. Równocześnie jednak nasz kraj zalewa „brudny” cement z Ukrainy, wytwarzany bez dostosowywania produkcji do wymogów klimatycznych.
Z powodu presji regulacyjnej polska branża stawia na dekarbonizację produkcji. Wytwarzanie cementu w naszym kraju odpowiada za aż 3,8 proc. rocznej emisji CO2. Większość z tego stanowi emisja procesowa, której trudno uniknąć przy obecnych technologiach. Z tego powodu polscy producenci stawiają na rozwój technologii mających na celu wychwyt i magazynowanie CO2. Do 2030 z produkcji cementu ma być wychwytywane około 2,5 mln ton CO2 rocznie, w 2040 roku a nawet 100 procent.
Jak wynika z danych SPC, Stowarzyszenia Producentów Cementu import cementu z Ukrainy przekroczył w 2023 r. 330 tys. ton. Oznacza to wzrost o 1500 proc. względem roku 2019.
Potwierdzam dane za 2023 r. Mogę dodać, że udział Ukrainy w imporcie jest dominujący – w 2023 r. stanowił 86 proc., a w styczniu 2024 r. – 91 proc. całości importu tego materiału do Polski
– powiedział w Sejmie Piotr Szewczuk, zastępca dyrektora departamentu ceł w Ministerstwie Finansów.
Import cementu z Ukrainy wpływa destabilizująco na polski rynek. Jeżeli nie będzie żadnych barier administracyjnych w tym roku może być wyższy niż w 2023 r.
– powiedział w marcu redakcji WNP.PL Krzysztof Kieres, przewodniczący Stowarzyszenia Producentów Cementu.
Ukraiński beton nie jest gorszy pod względem technologicznym, podkreśla SPC, jednak jego produkcja za naszą wschodnią granicą jest tańsza. Wpływa na to brak europejskich obciążeń związanych ze środowiskiem, klimatem czy prawem pracy.
Ten problem ma rozwiązać wprowadzenie CBAM – granicznego podatku węglowego, który obejmie produkty stalowe, aluminiowe, cement, nawozy (w okresie przejściowym), energię elektryczną i wodór.
To cło węglowe będzie stopniowo wprowadzane od 2026 do 2034 r. i zastąpi tzw. darmowe uprawnienia do emisji CO2. Dziś w Unii Europejskiej co do zasady za emisje przedsiębiorstwa muszą płacić, a regularnie zmniejszająca się ilość darmowych uprawnień, ma zwiększać koszty działania wysokoemisyjnych firm zachęcając je do odejścia od paliw kopalnych.
– tłumaczy Piotr Maciążek na łamach strefainwestorów.pl
MD/źródło: strefainwestorów.pl, Puls Biznesu, wnp.pl